Beskid Śląski to jedno z pasm górskich, które odwiedzamy stosunkowo często, w głównej mierze ze względu na niewielką odległość od naszego rodzinnego Opola. Do Wisły, Szczyrku czy Ustronia możemy dojechać w nieco ponad 2 godziny co zdecydowanie sprzyja częstym weekendowym wypadom. Najwyższymi szczytami Beskidu Śląskiego są Skrzyczne (1257 m n.p.m.) i Barania Góra (1220 m n.p.m.), a czeskiej części Czantoria Wielka (995 m n.p.m.). Choć przeszliśmy już znaczną część miejscowych szlaków, to zawsze chętnie tu wracamy, być może dlatego, że góry te wydają nam się mniej tłoczne i zadeptane, niż np. Karkonosze.
Na Skrzyczne wyruszyliśmy z centrum Szczyrku w pogodny, piątkowy poranek. Ze względu na zapowiadane gwałtowane burze, postanowiliśmy wyruszyć dość wcześnie i o 7:30 już byliśmy na szlaku. Tym razem mieliśmy ten komfort, że dziecko mogło zostać z dziadkami w pokoju i poszlismy "na lekko" z samymi plecakami i oczywiście z naszymi wiernymi czworonożnymi kompanami: Hadesem i Yoko. Wybraliśmy zielony szlak, prowadzący przez Polanę Podskrzyczeńską, do znajdującego się na szczycie schroniska PTTK. Czas przejścia według znaków to 2h 30min. Szlak prowadził przez mostek na drugi brzeg rzeki Żylicy, a potem wyłożoną betonowymi płytami ulicą Leśną. Na początku podejście było dosyć strome i męczące, a po kilkunastu minutach ścieżka wkroczyła do lasu. Następnie, trawersując strome zbocze, odsłoniły nam się widoki na Szczyrk, Klimczok i pobliskie pasma. Pod koniec droga biegła wzdłuż trasy wyciągu narciarskiego i mijając górną stację kolejki oraz charakterystyczny 97-metrowy maszt RTV dotarliśmy do znajdującego się na szczycie schroniska. Cała trasa nie należy może do najpiękniejszych w polskich górach, gdyż w dużej mierze prowadzi przez las, ale mieliśmy to szczęście, że po drodze na szlaku spotkaliśmy zaledwie jedną (!) osobę. Mogliśmy więc w samotności delektować się górską ciszą i malowniczymi krajobrazami, które wyłaniały się wraz z nabieraniem wysokości.